Nasi klienci nigdy nie przegrali prawomocnie sprawy z bankiem. Ponadto zawsze staramy się uzyskać jak najwyższą korzyść dla kredytobiorcy. To właśnie członkowie naszej społeczności wygrywali najwyższe sumy w sądach: Rekordowa wygrana Frankowicza z DB w Polsce – 4 550 000 zł!!! Rekordowa w Polsce wygrana członka społeczności
ikUap. W poniższym artykule przedstawimy jak dzięki naszej pomocy Pani Anna uzyskała finansowy spokój, a sprawa o kredyt frankowy zaciągnięty kiedyś w PKO BP skończyła się pozytywnie. Wyjaśnimy także na co zwrócić uwagę powierzając sprawę frankową kancelarii prawnej, aby zwyczajnie nie przepłacić (szczególnie gdy kancelaria formułuje roszczenie wg zasady dwóch kondykcji). Zapraszamy do przeczytania całego materiału. Na pewno warto wiedzieć więcej! Spis treściAktualna sytuacja prawna denominowany we franku szwajcarskim i hipoteka. Miało być wszystko w porządku…Spłacam kredyt we franku, a rata nadal rośnie. Jak to możliwe?Składamy pozew frankowy do sądu i wchodzimy w spór z PKO BP dwóch kondykcji w wyrokach frankowych. O co tutaj chodzi?Kredyt we franku? W Kancelarii EUROLEGE mamy proste zasady!Gdzie zgłosić się po darmową analizę sprawy?Aktualna sytuacja prawna względu na szczególne zainteresowanie mediów rynek tzw. „kredytów frankowych” rozgrzany jest niemal do czerwoności. Nieustannie jesteśmy bombardowani informacjami dotyczącymi korzystanych rozstrzygnięć dla kredytobiorców. W szczególności jeśli chodzi o TSUE, orzeczenia sądów krajowych jak również opinie organów administracji państwowej w tych sprawach. I rzeczywiście jest o czym pisać, a także w rzeczywistości o co walczyć. Banki co prawda nie składają broni, ale ich moce obronne spadają, a argumenty stają się z każdym miesiącem naszej Kancelarii EUROLEGE, gdzie zajmujemy się także pozwami frankowymi widzimy zwiększony potencjał dla Klientów w zakresie ugód ze strony banków. Ze względu na przyjęty przez nas unikalny model współpracy z Klientami dobieramy takie rozwiązania procesowe, które są oszczędne czasowo dla powoda – Klienta, a dodatkowo korzystne pod kątem rozliczeń kredytobiorcy z denominowany we franku szwajcarskim i hipoteka. Miało być wszystko w porządku…Tak jak większość kredytobiorców frankowych tak i Pani Anna zaciągnęła z mężem kredyt denominowany we franku szwajcarskim (CHF). Co to oznacza? Dokładnie tyle, że kwota kredytu określona została w walucie obcej, a przy wypłacie przeliczano ją na złotówki. A więc w rzeczywistości Pani Anna zaciągnęła kredyt złotówkowy, ale przeliczany kursem franka szwajcarskiego. Zgodnie z postanowienia umowy kredytu zaciągniętego w lipcu 2005 roku opiewał on na kwotę franków szwajcarskich (CHF). Wedle aktualnego kursu franka szwajcarskiego ustalono, że kwota do spłaty po przeliczeniu wyniesie zł. Okres kredytowania wyniósł 25 z bankiem już na samym początku okazała się dla Pani Anny dosyć ciężkim przeżyciem. Dlaczego? Bowiem wypłacono mniej środków w złotówkach aniżeli się umawiano. Jak to możliwe? Oczywiście na skutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego po podpisaniu umowy. Skutkiem tego było ponowne przeliczenie środków do wypłaty. W tym przypadku na niekorzyść dla naszej kredyt we franku, a rata nadal rośnie. Jak to możliwe?Początkowo wszystko wyglądało w porządku. Raty były w miarę stabilne, a Pani Anna bez problemu regulowała zobowiązanie, które w dobrej wierze zaciągnęła. W końcu Pani Anna traktowała pracownika banku jako powiernika finansowego i doradcę, który miał działać w jej dotycząca instrumentu finansowego jakim posługiwał się bank udzielając kredytu frankowego bardzo szybko stała się dla naszej Klientki jasna i czytelna. Pani Anna już po kilkunastu miesiącach musiała spłacać wyższe raty niż wynikałoby to z umowy kredytowej. Oczywiście wydawało się na obecnym etapie, iż jest to jedynie etap przejściowy, a kurs franka szwajcarskiego powróci do normalnych kolejne miesiące, a za nimi lata. Po upływie 5 lat od dnia zawarcia umowy Pani Anna zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak. Okazało się, że raty kredytu wzrosły o 50% od wartości bazowej! Tak miało nie być, zapewnienia były zupełnie inne. I jak to zwykle w życiu bywa, teoria swoje, a rzeczywistość brutalnie zrewidowała wyobrażenia naszej tym etapie było już jasne dla Pani Anny, że kredyt jaki wzięła w 2005 roku okazał się długoterminowym zakładem z bankiem o kurs franka szwajcarskiego. Założenie tego typu zakładu jest proste. Jeśli kurs franka szwajcarskiego spada klient potencjalnie zyskuje. Jednak, gdy kurs waluty obcej rośnie, to klient banku niestety było zatem innego rozwiązania i wyjścia jak wytoczyć Bankowi PKO BP pozew o unieważnienie umowy kredytu frankowego. Jak za chwilę opiszemy, że takie działanie było jak najbardziej uzasadnione i pozew frankowy do sądu i wchodzimy w spór z PKO BP Pani Anna zgłosiła się do nas o pomoc oczywiście natychmiast jej zgłoszenie zostało przyjęte. Następnie jeden z naszych konsultantów zadzwonił do Pani Anny, aby ustalić podstawowe problemy i wskazać jakie dokumenty należy zgromadzić do szczegółowej analizy niedługim czasie od kontaktu Pani Anna wysłała do nas pełną dokumentację dotyczącą kredytu frankowego jaki zaciągnęła kilkanaście lat temu. Współpracujący z nami prawnicy szybko przeanalizowali wszystko co zostało im przesłane i poinformowali Panią Annę, że jak najbardziej istnieją podstawy do złożenia pozwu o ustalenie nieważności umowy frankowej zawartej uprzednio z PKO BP współpracy bardzo szybko zostały uzgodnione, a już następnego dnia Pani Anna mogła wysłać do nas podpisaną umowę i oświadczenia umożliwiające nam działanie w jej imieniu. Wobec tego, że postawiliśmy sobie za cel łatwość kontaktu, zdalność oraz szybkość działania każda czynność począwszy od wstępnego kontaktu, aż po zawarcie umowy była bardzo sprawna i następowała bez żadnych przeszkód. Oczywiście Pani Anna nawiązywała również kontakt z innymi Kancelariami. Jednak proponowane przez nas warunki współpracy przy kredytach frankowych okazały się wchodząc w szczegóły techniczne tego jak skonstruowany został pozew frankowy i zostawiając nudne rozprawki teoretyczne o „kuchni pisania pozwów frankowych” skupimy się na tym co ostatecznie uznał sąd. Okazało się – z resztą bardzo słusznie i zgodnie z naszą linią – umowa kredytu w zawartym kształcie była nieważna! Dlaczego? Ponieważ dawała bankowi samodzielne prawo do kształtowania wysokości zobowiązania przez cały okres kredytowania. Co prawda bank miał inne zdanie, ale ostatecznie jego linia obrona nie została przez sąd rozpatrujący sprawę stanowczo nie zgodził się z twierdzeniami banku co do faktu zbliżonych kursów walutowych jakie stosował do kursu NBP. Przyjęto wobec tego, że już samo pozostawienie w rękach banku prawa do wyliczania kursu stanowi wystarczającą podstawę do uznania, że umowa jest nieważna. Bez znaczenia pozostaje tutaj już chociażby fakt w jaki sposób bank to prawo dwóch kondykcji w wyrokach frankowych. O co tutaj chodzi?W aktualnym stanie prawnym uznaje się, że prawidłowe rozstrzygnięcie sądu powinno opierać się na unieważnieniu umowy. Następnie w ten sposób powstają dwa zupełnie niezależne roszczenia, co jest właśnie realizacją zasady dwóch kondykcji. Z jednej strony mamy roszczenie banku o zwrot wypłaconych środków, a z drugiej Klienta banku o zwrot tego co zapłacił. Rozwiązanie takie jakkolwiek korzystne dla kredytobiorców niesie ze sobą też pewne ryzyka gospodarcze, które poruszymy do sprawy Pani Anny ustaliliśmy, że wobec braku spłaty przez Klienta całości kapitału bazowego kredytu nie będziemy żądali zwrotu środków. Dzięki temu spór sądowy, który trwać mógł latami zakończony został w zaledwie 1,5 roku! Wszystko dzięki temu, że bank był skłonny uznać wprost nasze roszczenia, ale tylko w warunkach, w których zastosujemy zasadę potrącenia wzajemnych należności. Nie stanowiło to dla nas żadnego problemu, a Pani Anna dzięki temu mogła szybciej załatwić nerwowy spór z bankiem i zacząć żyć bez konieczności myślenia o tym co wygląda to wszystko w praktyce? Po uprawomocnieniu się wyroku Klient nie wzywa banku do wypłaty środków, ale składa oświadczenie o potrąceniu. Sprawę w ten sposób zamyka się szybko i właściwie kończy wszystko jednym pismem. Dlaczego takie rozwiązanie nie każdej firmie frankowej będzie pasowało opisujemy we franku? W Kancelarii EUROLEGE mamy proste zasady!W Kancelarii EUROLEGE stawiamy przede wszystkim na przejrzystość i transparentność. Nie ustalamy żadnych prowizji, ani innych dodatkowych opłat z tytułu pomocy. Aktualnie koszt sprawy frankowej wynosi zł + koszty dojazdu na sprawę. Nie ma żadnych innych, ukrytych opłat dla widzimy potrzeby ustalania wynagrodzenia prowizyjnego. Dlaczego? Otóż działanie takie mogłoby nasuwać podejrzenia o to, że Kancelaria mogłaby działać na szkodę Klienta. Jak to możliwe? Cały proces jest bardzo prosty. Jeśli kancelaria frankowa ustala prowizję, to wówczas będzie jej zależało na tym, aby unieważnić umowę kredytu, a następnie szybko odzyskać pieniądze od banku i zainkasować sowitą prowizję, która sięga nawet kilkunastu procent!Niestety, ale Klient często nie jest świadomy tego, że równowartość środków otrzymanych od banku będzie musiał zwrócić. I zamiast dokonać potrącenia doradcy proponują pobranie pieniędzy od banku, aby następnie pobrać swoją prowizję. Wówczas Klient musząc oddać pieniądze do banku będzie stratny niemal dokładnie o prowizję, jaką zapłacił kancelarii frankowej. W naszym przekonaniu nie jest to działanie zgodne z duchem pomocy osobom zadłużonym. Skoro zobowiązujemy się do pomocy to nie możemy jednocześnie działać w warunkach, w jakich wiemy, że Klient wyjdzie „in minus” w stosunku do banku. Takie praktyki są u nas nieakceptowalne i ich nie stosujemy. Takie mamy naszej ocenie rozsądnym jest dokonywanie szybkich potrąceń wzajemnych roszczeń. Wiele lat doświadczeń w branży oddłużeniowej ukształtowało nasze spojrzenie na świat ludzi zadłużonych z innej perspektywy. Mamy na swoim koncie już ponad 6500 wygranych spraw przeciwko bankom, chwilówkom i firmom windykacyjnym. Anulowaliśmy zadłużenia na łączną kwotę ok zł (osiemdziesiąt milionów złotych). Wiemy jak wygląda walka jednostki z wielkimi finansowymi zgłosić się po darmową analizę sprawy?Masz kredyt w walucie obcej, np. we franku szwajcarskim? Zgłoś się już dzisiaj i uzyskaj DARMOWĄ ANALIZĘ SPRAWY! Możesz do nas zadzwonić, napisać albo poprosić o kontakt wysyłając zgłoszenie przez formularz zgłoszeniowy na naszej stronie 530 333 130Mail: kontakt@ kontaktowy:
Moje działania w zakresie pomocy dla frankowiczów zacząłem od opracowania trzech metod prowadzenia sporu. Dotyczyło to oczywiście tych kredytobiorców, którzy zdecydowali się podjąć walkę z bankiem lub zostali do tego zmuszeni ze względu na niemożność spłaty wysokich rat toksycznego kredytu. Prawnicy kontra antywindykatorzy. Świetnie można różnicę w działaniu i podejściu tychże rozpoznać, na przykładzie prowadzenia spraw frankowiczów. Na tej podstawie sami będą mogli Państwo ocenić, która forma pomocy wydaje się bardziej przekonująca. Czytaj też:Oppenheim o upadłości konsumenckiej: Jak łatwo wpaść w pętlę kredytową Wróćmy zatem na chwilę do stycznia 2015 roku. Wiadomo: „Czarny Czwartek”, skok franka w górę - momentami do 5 zł. Katastrofa dla setek tysięcy Polaków i ich rodzin, którzy niegdyś na takowy kredyt się zdecydowali. Pierwsza reakcja, nie tylko zresztą frankowiczów: szok i niedowierzanie. Ważne jest jednak, co działo się potem. Frankowicze jako zwierzyna łowna Gdzie ktoś traci, inny zyskuje. Frankowicze znaleźli się w potrzasku, uwięzieni przez toksyczny kredyt i z tej niewoli nijak nie mogli się wyzwolić. W bardzo wielu przypadkach kwota kredytu znacząco przewyższała wartość nieruchomości, a raty przerosły ich możliwości płatności. Przypomnijmy tylko, że rzecz dzieje się na początku 2015 roku, wtedy nie istniała jeszcze antywindykacja. Do pomocy poszkodowanym dziarsko ruszyli prawnicy. Nie była to wtedy liczna grupa. Konkretnie: w pierwszym okresie po „Czarnym Czwartku” było to ledwie kilka kancelarii. Dość szybko prawnicy ci stali się rozpoznawalni, czasem przypinano im wręcz miano bohaterów, którzy mężnie stawili czoło niedobrym bankom. Z perspektywy czasu widać, że niespecjalnie zasłużyli na gloryfikowanie ich zasług, bowiem niemal wszystkie prowadzone przez nich spory w okresie 2015-2018, kończyły się zwycięstwem kredytodawcy. Ale wygranym wszak była także kancelaria prawna: frankowicz za prowadzenie sprawy musiał suto zapłacić swojemu pełnomocnikowi. Mimo faktu, iż przegrana batalia w sądzie, okazywała się często społecznym wyrokiem śmierci dla rodziny kredytobiorcy. Czytaj też:Czy udzielanie kredytów frankowych było „moralne”? Są dokumenty, które temu przeczą Antywindykatorzy wchodzą do gry Od 2016 roku możemy mówić o początkach w Polsce fachowej usługi w zakresie antywindykacji. W moim przypadku wejście w tę dziedzinę nastąpiło w połowie 2016 roku. Jedną z usług, jaką wprowadziłem w mojej Kancelarii była właśnie pomoc frankowiczom. W tym miejscu przypomnę fragment mojej rozmowy (z tego okresu), którą odbyłem z niekwestionowaną gwiazdą palestry, właśnie ze specem od sporów frankowych. Pozwolę sobie ukryć tożsamość tejże osoby. Moje pytanie brzmiało tak: czy frankowicz, który chce wejść w spór z bankiem, może zaprzestać spłacać raty? Wedle mojego rozmówcy, było to bardzo niebezpieczne, bowiem sąd mógłby uznać taką osobę za cwaniaka, który chce się wykpić ze spłaty zobowiązania. Pomyślałem sobie wtedy: człowieku, jak ty mało rozumiesz! Jak mało interesujesz się swoimi klientami, dając im takie rady! Przecież większość ludzi, którzy w panice szukają pomocy prawnej, nie stać na spłatę rat! A ty im”radzisz”, aby zobowiązanie regulowali i jeszcze tobie zapłacili stawkę 20 tys. zł + VAT. Czyli łącznie prawie 25 tys. zł! A co powiesz takiemu klientowi, którego namówisz na proces (może bardziej: naciągniesz), a potem sprawę w sądzie przerżniesz z kretesem? Pewnie tak będziesz go pocieszał: przykro mi, przegraliśmy, ale racja była po naszej stronie. Czytaj też:Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Toniesz w długach? Zmień „twarz” to przestaną cię nękać Cyryl i jego trzy metody Moje działania w zakresie pomocy dla frankowiczów zacząłem od opracowania trzech metod prowadzenia sporu. Dotyczyło to oczywiście tych kredytobiorców, którzy zdecydowali się podjąć walkę z bankiem lub zostali do tego zmuszeni ze względu na niemożność spłaty wysokich rat toksycznego kredytu. Poniżej krótki opis tych trzech form walki. Zostały one po raz pierwszy opisane przeze mnie pod koniec 2016 roku. Metoda nr 1. Styl klasyczny Jest to forma sporu opisana powyżej, czyli pozwij bank i płać dalej raty. W niektórych sytuacjach miało to sens, konkretnie – kiedy dana osoba nie mogła sobie pozwolić, aby pozbawiono ją możliwości kredytowania się. Mowa np. o dobrze prosperujących przedsiębiorcach, którzy w swojej działalności muszą co pewien czas sięgnąć po bankowy kredyt. A było by to niemożliwe, gdyby bank „frankowy” wpisał taką osobę do BIK-u jako niesolidnego dłużnika. Osoby, które decydowały się na taki spór musiały liczyć się nie tylko z kosztami procesu (wynagrodzenie pełnomocnika oraz opłaty sądowe), ale także z tzw. kosztami zastępstwa procesowego, które musi uiścić przegrana strona. Krótko mówiąc: musieli zaryzykować kwotę ok. 50 tys. zł, bo taki mniej więcej był koszt przegranej sprawy. Oprócz tego trzeba normalnie spłacać kredyt. Tę wersję można więc uznać wyłącznie jako wariant dla bogatych. Dwie kolejne metody prowadzenia sporu, to już „twory” mojego autorstwa. Czytaj też:KNF ma propozycje dla frankowiczów. Prezes NBP Adam Glapiński: Wymagają skonkretyzowania Metoda nr 2. Technika Rambo John Rambo, ale ten z pierwszej części kultowego filmu, to mój ulubiony bohater antysystemowy. Uciekł przed oprawcami do lasu, bo tam miał nad wrogiem potężną przewagę. Wiedział, że nie ma żadnych szans na otwartym polu. I podobnie, jak ja - nie wierzył w sprawiedliwość. Na czym zatem polega walka „Techniką Rambo”? Pierwsze założenie: zaprzestań spłaty i czekaj na pozew. Graj z bankiem w kotka i myszkę jak najdłużej: składaj reklamacje na każde pismo od twojego oprawcy. Ale to nie wszystko: zabezpiecz mocno kredytowaną nieruchomość, a także wszystkie inne składniki majątku. Wykonaj także odpowiednie działania, aby chronić osiągane dochody przed ewentualną egzekucją. Co daje zatem frankowiczowi „Technika Rambo”? Bardzo dużo. W pierwszej kolejności - zabezpiecza kredytobiorcę przed przegraną w sądzie. Jeśli bowiem spór sądowy wygra bank, co prawda uzyska tytuł egzekucyjny przeciwko kredytobiorcy, ale taki wyrok może co najwyżej powiesić sobie na ścianie. Dłużnik jest dobrze „przygotowany” na nadejście komornika, znaczy jest „nieściągalny”. Znają Państwo te działania z poprzednich odcinków Poradnika. Czytaj też:Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jesteś covidowym bankrutem? Tak możesz się bronić Jest jeszcze jedna korzyść zastosowania tej metody. Bank widząc w księdze wieczystej, że nieruchomość jest dobrze „schowana”, zwykle odpuszcza taki „case” i … pozywa innych kredytobiorców. Takich, którzy „po bożemu”, czekają na pozew nie czyniąc żadnych zmian i wpisów w księdze wieczystej kredytowanej nieruchomości. Czy to faktycznie tak działa? Oczywiście! Mam „w opiece” jeszcze sporo klientów, którzy podjęli spór opisaną metodą w 2016 roku i do tej pory nie zostali pozwani. Pomimo faktu, że toksycznego kredytu nie spłacają już od czterech lat! I na koniec jeszcze jedna, najbardziej wyrafinowana metoda frankowej walki. Metoda nr 3. Wojna dziesięcioletnia Tu działamy na zasadzie: pozwij bank i nie spłacaj kredytu. Ważne: pozywając bank, także zabezpieczamy się przed wygraną wroga. Robimy to dokładnie w ten sam sposób, jak miało to miejsce przy zastosowaniu „Techniki Rambo”. Oczywiście liczymy się z przegraną w pierwszym procesie (przypomnę: metodę tę opracowałem w 2016 roku, wtedy prawie zawsze frankowicze przegrywali w sądach). Co zatem zyskujemy? Pozywając bank, blokujemy kredytodawcy pozew wzajemny! Czytaj też:Oglądałem film „Banksterzy”: „Banków nie wystraszy, co najwyżej rozśmieszy” Mając na względzie niezwykłe ślamazarne tempo pracy sądów oraz dodając do tego elementy profesjonalnej obstrukcji procesowej (po polsku znaczy to świadome, fachowe wydłużanie czasu prowadzenia sporu w sądzie), można uznać, że nasz pozew zakończy się mniej więcej po 5 latach od powzięcia decyzji o zastosowaniu tej metody. Przy przegranej nic nie tracimy, bo jesteśmy dawno zabezpieczeni. Teraz dopiero bank może pozwać kredytobiorcę, a spór ten także można ciągnąć przez okres następnych 5 lat. Mamy więc 2 razy 5 lat, czyli w sumie 10 lat tzw. bezpłatnych obiadków. Konkretnie: przez 10 lat nie płacimy na poczet długu ani złotówki, a korzystamy sobie przez ten czas z kredytowanej nieruchomości. Tu dodatkowo namawiałem swoich klientów, którzy tę metodę wybrali, aby oszczędzali środki, które dzięki zaprzestaniu spłaty rat, nie zostały wpłacone do banku. Czytaj też:Unieważnienie kredytu frankowego bez żadnej rozprawy? To nie sen Czas na przykład „z życia wzięty”. Moje klientki, które w swoim kredycie miały raty ustawione na 2500 CHF (czyli obecnie ponad 10 tys. zł miesięcznie), przez cztery lata już uzbierały z tych oszczędności ponad pół miliona złotych. Ponieważ ich dom jest wart coś około 800 tys. zł, za 3 lata, z tak pozyskanych „zaskórniaków” będą mogły wykupić dom z banku z absolutnie czystą hipoteką! Przy czym, wejście w spór, w tym wypadku, było działaniem niemal koniecznym, bowiem wedle kredytodawcy dług w 2016 roku przekroczył kwotę 2 mln zł! Jak pokazuje moja praktyka, w tego typu sytuacjach banki niemal bezproblemowo zwalniają hipotekę nieruchomości od długu, jeśli się wpłaci kwotę zbliżoną do wartości rynkowej tejże nieruchomości – to także element wiedzy i działań w zakresie antywindykacji. Z całym szacunkiem dla kancelarii, specjalizujących się w sporach frankowych, których obecnie pewnie jest już grubo ponad setka: nigdzie w waszych materiałach nie znalazłem podobnych analiz. A te, moim skromnym zdaniem, wydają się mieć znaczenie priorytetowe dla potencjalnych klientów. Chodzi bowiem tutaj zarówno o dobór optymalnej strategii prowadzenia sporu (w zależności od sytuacji frankowicza), ale także o zabezpieczenie tegoż przed przegraną. Bo te wciąż się zdarzają, nawet i w tym roku. Przegrałeś proces? Oto co podpowie ci prawnik Aby nie być gołosłownym, pozwolę sobie zacytować fragment opracowania z maja 2019 roku, które wciąż mocno jest promowane w sieci jako Poradnik Frankowicza. Autorkami tego opracowania są trzy „wzięte” prawniczki. Oto stosowny cytat, który mnie dość mocno zbulwersował: „Należy podkreślić, że nawet w sytuacji przegranego procesu, nie musi to oznaczać konieczności spłacania długów do końca życia. Nawet wtedy jest nadzieja! W naszej ocenie, po ewentualnych przegranych sprawach sądowych, frankowicze mogą zgłosić wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej” Cóż mogę dodać do tej, niby optymistycznej wypowiedzi? Widać, że autorki tegoż opracowania mało interesują się losem swoich klientów. Rozumiem, że prawnikom nie wypada zachęcać do rozwiązań, które ja opisuję w swoich licznych publikacjach. Ale można by, choć jednym zdaniem wspomnieć, że wszak przed przegraną w sądzie można się także, odpowiednio zabezpieczyć. Czytaj też:ZBP: Sytuacja finansowa Polaków się pogorszyła. Zakupy świąteczne w tym roku będą uboższe Operacja się udała, ale pacjent zszedł Jest jeszcze jedna, bardzo istotna różnica w podejściu do sprawy frankowiczów, gdy porównujemy pomoc od „systemowego prawnika”, oraz działanie speca od antywindykacji. Prawnik to zwykle osoba, która ma klapki na oczach i wpatruje się wyłącznie w zapisy umowy. Prowadząc sprawę frankowicza, nie widzi żadnych innych rozwiązań, poza szukaniem sprawiedliwości w sądzie - to już wiemy. Ale takowy prawnik najczęściej nie pyta swojego klienta o inne, niezwykle ważne kwestie, których na pewno nie zaniedba antywindykator. Co mam na myśli? Pełny obraz sytuacji frankowicza i jego rodziny. Oto co dla mnie jest priorytetem, w sytuacji kiedy wybieram dla mojego klienta optymalny sposób działania: Stosunek wartości kredytowanej nieruchomości do wysokości długu, liczonego „po bankowemu” Sytuacja finansowa frankowicza i jego najbliższej rodziny Inne zobowiązania, oraz czy te są obsługiwane Inne składniki majątku kredytobiorcy Odporność na stres (wychodzi to przy konsultacjach) Oczywiste jest, że jeśli frankowicz ma bardzo mało stabilną sytuację finansową, tj. zarabia niewiele, to na pewno nie może podjąć sporu metodą opisaną jako „Styl klasyczny”. Jeśli z kolei kredytobiorca przez pewien czas próbował „ratować” dług frankowy, poprzez zaciąganie innych zobowiązań (częsty przypadek) i wpakował się w pętlę kredytową, to jest oczywiste, że wygrana w sporze frankowym nic nie da: dobiorą się doń inni wierzyciele i zlicytują biedaka. Chyba, że i przed tym zabezpieczymy klienta. Bo przecież na tym polega fachowa antywindykacja: chronimy dłużnika przed wszystkimi wrogami, a nie tylko przed jednym, wybranym. Nie ma nieważnych długów – to jedno z podstawowych haseł w dziedzinie antywindykacji. A co ma do tego badanie odporności na stres potencjalnego klienta, który wpakował się w kredyt frankowy. Otóż w okresie 2016 – 2018 części klientom - tym z grupy najbardziej strachliwych - którzy do mnie w tym czasie trafili po prostu … odradziłem wejście w spór z bankiem. Metoda „klasyczna” była wtedy bardzo ryzykowna oraz zbyt droga dla tychże, a wielki strach przed zaprzestaniem spłaty kredytu mógł im uniemożliwić normalne funkcjonowanie. Teraz sytuacja się zmieniła niemal o 180 stopni, pozwanie banku daje blisko 90 proc. szans na wygraną frankowicza. Czytaj też:Podwyżki opłat w dużym banku. Jaka jest ich skala? O czym będę pisał w następnym odcinku Poradnika? Otóż, za dwa tygodnie, kiedy ukaże się kolejna publikacja z tego cyklu, wypada okres świąteczny. Stąd też nietypowa koncepcja planowanej części, która ukaże się pod takim oto tytułem: O antywindykacji na wesołoKrzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”. Kancelarię antywindykacyjną prowadzi od lipca 2016 r.
Vademecum Frankowicza Pobierz bezpłatny poradnik Poradnik Frankowicza powstał w oparciu o wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu i wygrywaniu spraw związanych z kredytem we frankach. Publikacja przekonuje, że podjęcie walki z bankiem i złożenie pozwu na bank jest racjonalnym rozwiązaniem. W poradniku pokazujemy skuteczne metody wygrywania spraw przed sądem, pokazujemy, że osoby mające kredyt w CHF i niezgadzające się na działania banku, mają do dyspozycji wiele dróg, na których mogą wygrać z bankiem. To szczególna książka, ponieważ napisana przez ekspertów i praktyków, reprezentujących interesy Frankowiczów od wielu lat i wykazujących się dużą skutecznością. Dzięki pobraniu tego poradnika dowiesz się Co możesz uzyskać wygrywając z bankiem?Najnowsze wyrokiPoznasz kary nakładane na banki przez UOKIKJakie dokumenty należy skompletować?Jak przygotować się do procesu?Jak wygląda postępowanie?Jakich argumentów używają obie strony?
Generalnie podstawą dochodzenia roszczeń frankowiczów jest przede wszystkim art. 385(1) i następne kodeksu cywilnego o niedozwolonych postanowieniach umownych w obrocie z konsumentami. Niedozwolone klauzule Jeżeli więc w umowie o udzielenie kredytu hipotecznego jest klauzula rażąco naruszająca interesy konsumenta, to powinna być bezskuteczna. Skutki zastosowania takich klauzul są nieco odmienne w kredytach indeksowanych i denominowanych. W indeksowanych stwierdzenie abuzywności klauzuli waloryzacyjnej oznacza, że kredytobiorca zobowiązany jest zwrócić bankowi kwotę, którą mu wypłacono, powiększoną tylko o oprocentowanie określone w umowie. Konsekwencją zastosowania w umowie niedozwolonych klauzul jest wystąpienie, zwykle w tym samym pozwie, o zwrot nienależnego świadczenia (art. 410 A jest tak, bo klauzule dotyczące waloryzacji czy ubezpieczenie niskiego wkładu nie są wiążące od początku umowy. Kredytobiorca może się też powołać na art. 471 dotyczący odpowiedzialności banku za nienależyte wykonanie zobowiązania. Bank bowiem naliczał raty w nadmiernej wysokości na podstawie klauzul abuzywnych. Jeśli zatem frankowicz ma kredyt indeksowany, to może żądać zwrotu nadpłaty, czyli różnicy między kwotą należnych spłat (rat kredytu policzonych bez zastosowania klauzuli indeksacyjnej) a sumą rat spłaconych. Wysokość nadpłaty będzie różna w zależności od kursu waluty z dnia zaciągnięcia kredytu, okresu spłacania kredytu i jego wysokości. Gdy w umowie jest też zapis dotyczący ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, dochodzić należy zwrotu sumy zapłaconych z tego tytułu składek. O tym, że warto iść do sądu, przekonało się już np. 1247 uczestników pozwu zbiorowego przeciwko mBankowi. Łódzki Sąd Okręgowy i Apelacyjny orzekły, że bank ma im zapłacić odszkodowanie za stosowanie zbyt ogólnikowej klauzuli dotyczącej zmiany stopy oprocentowania rat kredytu nominowanego we frankach. Przeciętny klient stracił według ich wyliczeń 6,5 tys. zł i to tylko od stycznia 2009 r. do lutego 2010 r. Sąd Najwyższy nakazał jednak dokładniejsze zbadanie strat. Skutek unieważnienia umowy W przypadku kredytów denominowanych skutek abuzywności jest dalej idący, bo gdy bank ustala kurs franka do określenia kwoty kredytu, to kwota nie jest precyzyjnie określona. A to oznacza, że cała umowa jest nieważna. Takie sytuacje są jednak rzadsze. Orzeczenie nieważności umowy, tutaj kredytowej, oznacza konieczność traktowania świadczeń spełnionych przez jej strony jako nienależnych w rozumieniu art. 410 Oznacza to, że kredytobiorcy przysługiwać będzie roszczenie o zwrot wszelkich kwot zapłaconych bankowi w związku z wykonywaniem umowy kredytowej, a bankowi roszczenie o zwrot kwoty faktycznie wypłaconego kredytu (co nie wyklucza wzajemnego potrącenia zobowiązań). Zwrot faktycznie spełnionych wzajemnych świadczeń nie wyczerpuje jednak wszystkich roszczeń, które mogą być zgłoszone w takiej sytuacji. Korzystanie przez kredytobiorcę z kapitału bez wynagrodzenia w postaci prowizji i odsetek może zostać uznane za źródło jego wzbogacenia (odpowiadającego uczciwemu kosztowi pozyskania kapitału), a jego zwrotu, jako bezpodstawnego, bank mógłby się od niego domagać. Tak wynika z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z 22 sierpnia 2016 r. (sygn. IIIC 1073/14). W tej sprawie sędzia Grzegorz Chmiel uznał jednak za nieważną umowę kredytu indeksowanego i zasądził od banku na rzecz Barbary B. 85,9 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami. Adwokat Marcin Szymański, partner w kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy, uważa jednak, że jeżeli nawet ekonomicznym skutkiem takiego wyroku będzie uzyskanie przez konsumentów kredytu na warunkach korzystniejszych od rynkowych, to będzie to skutek zamieszczenia w umowie klauzuli sprzecznej z prawem, a więc zawinienia banku. Ocena ryzyka Zanim jednak kredytobiorca podejmie decyzję o drodze sądowej i zleci kancelarii prowadzenie sprawy, powinien sam ustalić, czego może realnie domagać się od banku, jakie są szanse na wygraną i jakie koszty procesu aż do zakończenia sprawy – co może nastąpić dopiero przed Sądem Najwyższym. Najlepiej składać pozew, gdy szanse na wygraną są znaczne, a koszty jak najniższe. Na to drugie frankowicz ma pewien wpływ. Koszty w dużej mierze zależą bowiem od wyboru kancelarii i formy procesu: indywidualny czy zbiorowy. Najpierw zatem należy przestudiować umowę i ustalić, jakiego rodzaju kredytu dotyczy: indeksowanego czy denominowanego, oraz jakie potencjalne klauzule niedozwolone może zawierać. Przedawnienie Roszczenie o zwrot przedawnia się z upływem dziesięciu lat od terminu świadczenia. Trzeba jednak pamiętać, że przedawnieniu ulegają roszczenia pieniężne, np. roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia, nie zaś sama możliwość stwierdzenia, że postanowienie umowne jest abuzywne. Dziesięcioletni termin przedawnienia roszczeń nie rozpoczyna biegu od daty zawarcia umowy, lecz od dat płatności poszczególnych rat. Przedawnienie dla każdej raty biegnie osobno. Jeśli zatem umowa kredytu została podpisana np. 15 kwietnia 2007 r., a pierwsza rata spłacona 15 maja 2007 r., to prawo dochodzenia roszczeń minie 15 maja 2017 r. dla tej raty, a dla kolejnej 15 czerwca 2017 r. Zwlekanie z pozwem grozi więc przedawnieniem starszych roszczeń. Jeśli ktoś się waha, to najpierw może zawezwać bank do próby ugodowej. W ten sposób bowiem skutecznie przerywa bieg przedawnienia i bez straty roszczenia zyskuje czas. Jest to ważne zwłaszcza w przypadku kredytów zaciągniętych w 2006 i 2007 r., a tych jest najwięcej. PORADNIK FRANKOWICZA Walczymy z bezprawnymi klauzulami Pozew zbiorowy czy indywidualny Z pomocą rzecznika finansowego może być łatwiej i taniej Sprawdź, jak wygrać z bankiem Nie zawsze pewne przerwanie przedawnienia masz pytanie, wyślij e-mail do autora: @
Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE wydanym w polskiej sprawie frankowej, szczególnie dużo się mówi o tym, że kredytobiorcy powinni kierować do sądów pozwy przeciwko bankom, gdyż tylko w ten sposób uda im się odzyskać pieniądze, które banki bezprawnie pobrały. Kredytobiorcy są więc wręcz „bombardowani” informacjami na temat dużych szans powodzenia w sądzie, tym, że na procesie z bankiem mogą tylko zyskać i że to jest jedyny sposób by uwolnić się od kredytu we frankach. Wskazane informacje są oczywiście prawdziwe, jednak nic tak nie działa na wyobraźnię jak oszacowanie konkretnej kwoty, którą bank będzie musiał zwrócić kredytobiorcy po wygranym procesie, dlatego jeśli nadal się wahasz przed pozwaniem banku, policz ile możesz wygrać w przypadku wygranej sprawy frankowej. W pozwie kierowanym przeciwko bankowi zawsze musisz podać tzw. wartość przedmiotu sporu, czyli kwotę, której domagasz się od swojego przeciwnika procesowego i którą otrzymasz, gdy wygrasz proces. W przypadku spraw frankowych wartość przedmiotu sporu, i sposób jego liczenia, zależy jednakże od tego z jakim roszczeniem przeciwko bankowi występujesz, a więc czy żądasz unieważnienia zawartej umowy, czy też jej odfrankowienia. Unieważnienie zawartej umowy kredytowej powoduje, że umowa ta przestaje istnieć i traktowana jest jak nigdy nie zawarta, dlatego strony takiej umowy powinny sobie wzajemnie zwrócić przekazane świadczenia. Bank powinien więc zwrócić ci wszystkie środki, które przekazałeś w ramach wykonywania umowy, wartość przedmiotu sporu w takim przypadku będzie zatem stanowić sumę wszystkich uiszczonych do banku rat kredytowych wraz z odsetkami, prowizji od udzielania kredytu, a także wszelkich innych opłat, jak choćby składki z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Pamiętać jednak musisz, że każde roszczenie majątkowe ulega przedawnieniu i nie inaczej jest z żądaniami wysuwanymi w stronę banku, dlatego występując dopiero teraz z pozwem przeciwko bankowi, skutecznie możesz dochodzić zwrotu tylko tych opłat, których dokonałeś nie dawniej niż dziesięć lat wstecz. Jeśli więc kredyt zacząłeś spłacać np. 11 lat temu, to już część twoich roszczeń wobec banku już się przedawniła i z każdym miesiącem przedawniają się kolejne, dlatego w takich sytuacjach nie warto zwlekać ze złożeniem pozwu. W przypadku żądania odfrankowienia umowy kredytowej wartość przedmiotu sporu stanowi natomiast różnica pomiędzy kwotą, którą faktycznie przekazałeś do banku w związku z udzielonym kredytem i wykonywaniem zawartej umowy, a kwotą, którą uiścić powinieneś, gdyby bank nie zawarł w umowie i nie stosował niedozwolonych postanowień umownych. Odfrankowienie umowy kredytowej polega na usunięciu z umowy zapisów niedozwolonych, które przenosiły na kredytobiorcę całe ryzyko kursowe i obligowały go do uiszczania rat w zawyżonej wysokości, taki zabieg powoduje natomiast, że zaciągnięty kredyt staje się kredytem złotówkowym oprocentowanym stawką LIBOR. W przypadku odfrankowienia żądasz więc zwrotu różnicy powstałej z tego powodu, że bank stosował zapisy niezgodne z prawem, jednak skutki odfrankowienia umowy idą jeszcze dalej. W przypadku odfrankowienia umowa kredytowa nadal obowiązuje i nadal wiąże strony, lecz już w zmienionym brzmieniu, dlatego po odfrankowieniu zmniejszy się wysokość twojej comiesięcznej raty kredytu. Pamiętaj jednak, że w sądzie możesz domagać się zwrotu nadpłaty, która już powstała, twoje roszczenie nie może więc obejmować rat przyszłych i tak naprawdę nie musi, gdyż jeśli sąd orzeknie o odfrankowieniu, to skutek takiego orzeczenia automatycznie rozciąga się na raty, które będziesz płacić w przyszłości. Obliczenie wartości przedmiotu sporu w przypadku żądania odfrankowienia zawartej umowy może jednak stanowić nie mały problem, gdyż uwzględnić tutaj należy zmienny kurs franka na przestrzeni lat, dlatego jeśli nie czujesz się na siłach by dokonać takich szacunków, warto zwrócić się w tym zakresie do specjalisty, który pomoże ustalić o jaką konkretnie kwotę możesz walczyć w sądzie. W internecie są jednak kalkulatory dla frankowiczów, które pozwalają w przybliżeniu zorientować się jakich kwot możemy dochodzić od banków. Poniżej podajemy linki do najlepszych tego typu narzędzi KALKULATOR FRANKOWICZA Przydatne narzędzia dla frankowiczów do wykonania obliczeń: Z powyższego jasno zatem wynika, że niezależnie od tego czego konkretnie dotyczyć będzie żądanie pozwu, zawsze będziesz dochodzić od banku zwrotu określonej kwoty, a zatem zawsze na wygraniu sprawy z bankiem zyskasz. Wiedz jednakże, że wygranie procesu z bankiem nie będzie łatwym zadaniem, dlatego do takiego procesu musisz dobrze się przygotować, bo choć korzystne orzecznictwo w innych sprawach frakowych z całą pewnością ci pomoże, to jednak nie wygra za ciebie postępowania.
poradnik frankowicza czyli jak wygrać z bankiem